Kwestia jest prosta: po primo, tak jak Pottero wspomniał ten film w ogóle bez dubbingu sporo by stracił, a moim zdaniem bez takiego "amatorskiego" tym bardziej. Dlaczego? Bo wątpię, żeby "zwykli" aktorzy głosowi w głównych rolach podeszli do tego na tyle świeżo, a i nie wiem, czy miałabym ochotę kolejny raz dostać te same, otrzaskane już wszędzie głosy. Nie jest idealnie, okej, ale można przymknąć oko na parę mielizn i samego filmu (scenariuszowych głównie) i samego dubu, bo słychać, że komuś zależało i ktoś naprawdę nieźle się przy tym bawił.
Pozytywnie zaskoczyła mnie przede wszystkim Kołaczkowska - jako kabareciara dawno przestała mnie rajcować, bo mam wrażenie, że wszystko jedną sztancą gra, ale tutaj się wczuwa, nie egzaltuje się jak Dorin ze "Spadkobierców" i naprawdę, prędko się człowiekowi wyłącza myślenie, że to Joanna Kołaczkowska podkładająca Lukrecję Tuvache, a nie Lukrecja Tuvache. Jest potencjał. Dobry był też Cieślak, zupełnie nie do poznania i z całkiem dobrze zaśpiewaną partią wokalną - ale chyba nie powinno mnie to dziwić, skoro to jego bodaj reżyser w którymś z wywiadów chwalił, że "za mikrofonem zmienia się w zwierzę dubbingowe"

Specjalny kudos za żart pod postacią Andrusa - to nie miało znaczenia, jak grał, starczyło spojrzeć na gębę jego bohatera...

Jedyną bodaj negatywną rzeczą, z którą mogę się zgodzić, to zgranie dźwięku, głównie przy piosenkach. Część chórków - zwłaszcza początkowe szczury z pierwszej piosenki - jest położona montażowo totalnie, spod pogłosów i innych nie da się zrozumieć, co śpiewają. A szkoda tym większa, że teksty są naprawdę z jajcem.
Swoją drogą zastanawiam się, czy Potter przyłapał Kołaczkowską na niekonsekwencji w wymawianiu imienia "Mishima" - bo ja przez jego japonistyczne zboczenie jak najbardziej

Bollocks, ten film pokazuje, że sporą część komedyjek można nim załatwiać, a i dykcyjnie radzi sobie lepiej, niż można było po nim oczekiwać.18szomi16 pisze:Czesław Mozil do dubbingu się nie nadaje.
Przesada, dźwięk w dialogach nie odbiegał zbytnio od obecnych standardów jak dla mnie.Zbigniew Dolny pisze:O synchroniczności nie ma co mówić, głosy - ok, ale na jedną sprawę chciałbym zwrócić uwagę - na dźwięk. Niekiedy po prostu nie rozumiałem co oni tam do mnie mówią z ekranu.
Ten wpis jasno świadczy o tym, żeś żadnego polskiego kabaretu po '89 nie widział, panie znaffco18szomi16 pisze:Szczerze powiedziawszy, dubbing do Sklepu jest w mojej opinii taki, jak kondycja polskiego środowiska kabaretowego po 1989 roku.

Po krótce - na pohybel tym, którzy na "celebryckie" dubbingi (cóż za syfne i niewłaściwe sformułowanie, swoją drogą) plują z zasady, chwalę. Za wcielenie w życie pomysłu, który od lat chodził mi już po głowie i za to, że ten eksperyment wypadł na tyle dobrze, że można spokojnie obejrzeć, a i się pobawić trochę też. No i jest parę odkryć, które fajnie by było w przyszłości angażować do roboty przy bardziej "tradycyjnym" dubie
