Zaskoczenie ze strony Netfliksa, że zlecił dubbing, i zaskoczenie, że nawet się toto udało. Podoba mi się obsada, całkiem nieźle wyszło pozbieranie trochę drugich planów z Soniki czy innego SDI i powierzenie im pierwszoplanowych ról. Ogromny plus za Marię Pakulnis, która sprawdza się świetnie, Błasiak też bardzo fajny, chociaż jakoś chyba nie ma tutaj zbyt wielu fanów

. Jedyne, co trochę nie siadło, to powtarzające się głosy, np. w jednym odcinku Pawlak robi za Skandynawa przyznającego agencjom granty, będącego ważną dla odcinka postacią, a w następnym jest kubańskim szpiegiem, również ważnym dla fabuły odcinka. Ale że obsada polega przede wszystkim na kilku głównych bohaterach, to pod względem castingu serial mimo wszystko jest bardzo zadowalający, bo pierwszy plan jest niezły.
Dialogi mogą się nie spodobać tym, którzy by dobrze znali oryginał, bo w wielu miejscach są dość mocno pozmieniane. Czasem trafiają się zupełnie niepotrzebne lokalizacje (jak np. nawiązania do Wałęsy przy okazji odcinku o strajku), z reguły jednak dialogi są po prostu wygładzane i zmieniane tak, żeby usunąć z nich rzeczy potencjalnie niezrozumiałe dla polskiego widza. Ot, chociażby w pierwszym odcinku Archer niepoprawnie używa sformułowania „Mexican standoff” (czyli sytuacji, kiedy jedna osoba przykłada drugiej pistolet do głowy, a jej jeszcze ktoś inny), co tłumaczy się na „meksykański impas/pat”, ale w dubbingu jest po prostu „sytuacja patowa”. Nie jest to błąd i pasuje do sceny – to tylko przykład „wygładzania” albo zmieniania, którego jest w
Archerze sporo. Ale czasem zdarzają się w związku z tym perełki, np. w jednym z odcinków Lana (Omeljaniec) mówi do Malory (Pakulnis) cos w stylu „No weź, będziemy jak Thelma i Louise!”, podczas gdy w oryginale jest nawiązanie do Opry i Gayle King. Nie wiem, na ile to czysty przypadek, a na ile inwencja dialogisty (o ile wiedział, kto podkłada głos pod postaci), ale warto pamiętać, że Pakulnis dubbingowała Susan Sarandon w
Thelmie i Louise. Tym niemniej, dialogi są dobre, bardzo luźne i nawet mimo tych zmian (nie licząc paru niepotrzebnych lokalizacji), oddają ducha oryginału i jego niuanse.
Jedyne, co mnie w tym dubbingu naprawdę wkurzało, to cenzura – i to dość wybiórcza. Polska wersja jest znacznie bardziej wulgarna od angielskiej i bohaterowie nie szczędzą sobie rzucania mięchem, ale o ile na początku wszystkie te „wielkokalibrowe” bluzgi szły normalnie i bardzo rzadko je cenzurowano, to im dalej, tym więcej „piknięć”. Jeszcze bym zrozumiał, gdyby np. piknięcia były tam, gdzie w wersji angielskiej, ale nie – są kompletnie przypadkowe, jak gdyby dopiero przy którymś odcinku studiu się przypomniało, że powinni dodać piknięcia, więc dodali do odcinków, które robią na bieżąco, a do tych już zrealizowanych dodali je tylko pobieżnie albo w ogóle. Ja rozumiem, że serial pierwotnie był robiony dla amerykańskiej telewizji, gdzie przekleństwa się cenzuruje, ale polski dubbing na VOD mógłby już być jednak tej niedogodności pozbawiony. Tym bardziej, że ta sama postać potrafi w jednym odcinku rzucić coś z „jebaniem”, co przechodzi normalnie, a kilka minut później jej „Ja pierdolę!” już jest cenzurowane.
Z drobnostek: plansze podają tylko tłumaczy i nie wiem, czy to oni byli również odpowiedzialni za redakcję i dialogi, czy było to podzielone na więcej osób. Zdaje się, że chyba jednak było ich więcej, bo postaci potrafią przez trzy odcinki używać wołaczy, potem z nich zrezygnować, a na koniec znów do nich wrócić. Szef KGB przez większość odcinków nazywany jest Nikołajem, ale już w 10. stał się Nikolaiem.