Rok 1935: Głosy bez oblicza

Artykuł ukazał się w 3. numerze czasopisma „Światowid”, opublikowanym w 1935 roku. Jego autorem był Karol Ford.

Za czasów filmu niemego oglądaliśmy na ekranie cienie artystów, nie słysząc ich głosów. Przy udźwiękowanu filmu cienie te zyskały głos.

Wkrótce jednak poprzednia sytuacja odwróciła się: zjawiły się glosy bez oblicza. Stało się to z dwóch powodów. Po pierwsze, od czasu, gdy dźwięk stał się integralną częścią filmu, w wielu wypadkach realizatorzy włączali w film śpiew jakiegoś artysty w formie akompanjamentu muzycznego, nie będącego ścisłym odpowiednikiem tego, co się dzieje na ekranie (np. śpiew jako ilustracja pejzażów). Po drugie, utrata międzynarodowości filmu przez uzyskanie mowy zmusiła przedsiębiorstwa do stosowania t.zw. systemu „dubbingu”, który polega na tem, że w usta aktora, ukazującego się na ekranie, wkłada się słowa, wypowiedziane w języku, w którym film jest wyświetlany.

Zobaczmy więc, jakie są te „głosy bez oblicza”. W Polsce pierwszym takim „głosem” w porządku chronologicznym był znany tenor Władysław Ladis-Kiepura, który naśpiewał arje z opery Moniuszki „Halka”, jako akompanjament do filmu niemego, nakręconego przez reżysera Konstantego Meglickiego podług tej opery.

Również jeden z najznakomitszych śpiewaków polskich, Ignacy Dygas, uświetnił swym pięknym i podniosłym śpiewem najlepsze sceny filmu „Pod twoja obronę”, a popularny speaker Polskiego Radja, Tadeusz Bocheński, nieraz użyczał swego aksamitnego głosu i nienagannej dykcji do wygłaszania komentarzy przy licznych filmach krótkometrażowych produkcji krajowej.

Przekonaliśmy się niedawno, że system ilustracji śpiewnej praktykowany jest również w Czechosłowacji. Tenor opery w Bratisławie Štefan Hoza śpiewał tęskne melodje słowackie w niezrównanym filmie folklorystycznym Karola Plieki „Ziemia śpiewa” w chwili, gdy na ekranie przewijały się cudne pejzaże Słowaczyzny.

Grupa „głosów bez oblicza”, należąca do drugiej z wymienionych wyżej kategoryj, jest znacznie liczniejsza. System dubbingowy, który ostatnio zawitał także i do nas, jest szeroko praktykowany zwłaszcza w Italji, gdzie istnieje przymus „naturalizowania” wszystkich filmów zagranicznych, oraz w mniejszym nieco stopniu we Francji.

W Rzymie istnieje wzorowe atelier filmowe wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer, w którem dokonywa się prawie wszystkich przeróbek filmów amerykańskich. Wśród aktorów włoskich użyczających swego głosu kolegom amerykańskim, najczęściej znajdują się: Augusto Galli, Giuseppe de Luca, d’Olivo, Ricci, Zambuto, Musari i Rosina Galli. Zdarza się często, że jeden i ten sam aktor mówi za kilku różnych kolegów zagranicznych.

I tak Augusto Galli, który jest jednocześnie kierownikiem artystycznym dubbingu, mówił nieraz za Johna Barrymore’a, Lesliego Howarda, Williama Powella i Clarka Gable’a, a Rosina Galli interpretowała głosowo osobistości tak różne, jak Joan Crawford i Marie Dressler! Oczywiście taka rozpiętość nie wychodzi filmom na dobre.

Przejdźmy teraz do Francji. Na wstępie należy stwierdzić, że „dubbing” przeprowadzany jest we Francji z większą starannością. Może dlatego, że niema przymusu. W reżyserji dubbingowej wyspecjalizowali się w Paryżu Claude Allain i znany aktor Maxudian, którego nieraz podziwialiśmy na ekranie. Maxudian bierze także udział w dubbingu w charakterze wykonawcy. Ostatnio zdubbingował dwa filmy włoskie wraz z Claude’em Allainem. Główne role tych obrazów spoczywały w oryginale w rękach Isy Poli i Sandry Ravel. W wersjach francuskich zastępowały je głosowo Michele Alfa i Annette Doria. W pozostałych rolach mówili: Maxudian, René Fleur, Pierre Assy, Adrien Lamy i Marcelle Demars.

Jak głosi powszechna opinja, wyrażona w prasie, najlepsze kreacje dubbingowe dali we Francji Daniel Regnier, odpowiednik głosowy Wallace’a Beery’ego w „Przedmieściu”. Dorival, grający „akustycznie” rolę Charlesa Laughtona w „Prywatnem życiu Henryka VIII” i Suzanne Stanley, głosowa wykonawczyni ról Constance Bennett.

A jak wygląda dubbing polski? Kilka lat temu pokazano nam szereg prób, w których brali udział dr. Włodzimierz Halewicz, Irena Carnero, Tadeusz Laskowski i inni. Warto tu wspomnieć o maleńkim „oszustwie”, dokonanem przez realizatorów filmu polskiego „Janko Muzykant”. Film ten, wyprodukowany na samym początku ery dźwiękowej, był post-synchronizowany w Berlinie. Ponieważ okazało się, że Dymsza i Krukowski nie mogą wyjechać, obeszło się bez nich i w ich zastępstwie usłyszeliśmy – Michała Halicza i Włodzimierza Boruńskiego! O tej mistyfikacji realizatorzy nie pisnęli ani słówka.

W ostatnim czasie wykonano w Warszawie „dubbing” angielskiego filmu „Siostra Marta jest szpiegiem”. Głosowymi wykonawcami głównych ról byli: Jan Bonecki (Konrad Veidt), Lidja Wysocka (Madeleine Carroll), Ziemowit Karpiński (Herbert Marshall), Stanisław Daczyński (sir Gerald du Maurier), oraz Artur Kwiatkowski, Irena Horecka i Tadeusz Frenkiel, który także reżyserował polską wersję.

Ponieważ jest to dopiero pierwszy dubbing, wykonany w Polsce (poprzednie były wykonane w Berlinie), przedwcześnie byłoby mówić dzisiaj o zasługach czy zaletach polskich „dubbingowców”. Przekonamy się niedługo, czy pójdą w ślady kolegów włoskich, czy raczej francuskich.

Odpowiedz